czwartek, 28 lipca 2011

Choroszcz i okolice - 10 IV 2011

Pamiętam że było zimno. Bardzo wiało tego dnia. Tak bardzo że wolałam ręce trzymać w kieszeni zamiast pstrykać fotki. Czego oczywiście teraz żałuję, bo na samym początku odwiedzilismy takie urokliwe miejsca jak Ted82_Światowid (OP06B8) oraz ted83_Szubienica (OP06B9).. No ale cóż... Nie jest to daleko, kiedyś na pewno tam wrócimy :)

W Pankach (Ted81 - OP06B7) jest bardzo zniszczona skrzynka, niestety wtedy nie mieliśmy ze sobą nic do jej odratowania :(

A w Niezerwanym moście (Ted80 OP6B6) zaskoczyła nas dziura...
Zaparkowaliśmy tuż przed i już na piechotkę podjęliśmy kesza.
Tam zaparkowaliśmy... hen hen...
Keszowóz w sielankowej scenerii ;)
Choroszczańskiego Orła (OP2F04) podejmowaliśmy "na fotografa" ;)
Pod pałacykiem gościnnym Branickich zagościlismy na dłużej. Niezwykle urokliwe miejsce. Pomimo wiatru, który się chyba wtedy na nas uwziął... :P
Wcześniej był tu wirtual, ale został zarchiwizowany. Dlatego też już bez bólu mogę umieścić zdjęcie tej ciekawej stajni ;)
Gdyby jeszcze tak nie wiało, byłby bardzo przyjemny dzionek...
Z tej wyprawy bardzo miło pamiętam skrzynkę 3po3 Cmentarz w Choroszczy (OP1781), której kordy prowadziły "na Berdyczów" na szczęście Zbyszek przygotowany był - doczytał. Znalazł wcześniej w necie właściwe koordynaty, więc wystarczyło odnaleźć skrzynkę i odgadnąć hasło... A z hasłem to oddzielna opowieść.. Ja tam średnio w sumie przepadam za trudnymi quizami, ale uwzięłam się i na początek wypróbowałam kilkanaście róznych opcji. Na próżno. I już miałam zostawić to "na później" ale postanowiłam wypróbować jeszcze jedno, a nóż widelec. I bach! Poszło :) W sumie zajęło mi to jakieś 30 minut :)
Powyższe zdjęcie chyba nawet z innego cmentarza, ale jak już wyżej wspominałam. - zimno było i mało fotków się robiło :-|

Już wracając do Białegostoku Zbyszek dostał powiadomienie o nowym keszu, to od razu skoczyliśmy go podjąć. Mowa o Białostockim Dworcu (OP33BC) - łatwo nie było. Skrzynka w pierwotnym schowanku wciśnięta była nieco za głęboko, a nie mieliśmy jeszcze wtedy ze sobą żadnego magnesiku i wepchnęliśmy ją do środka, do ciuchci :P Krótka narada i Zbyszek położył się na ziemi i skrzyneczkę wyciągnął. Tu też nie było łatwo, ale skrzynka wróciła na swoje miejsce, aczkolwiek nieco mniej wetknięta - żeby kolejnym znalazcom nieco ułatwić zadanie ;)

2 komentarze:

  1. O, przypomina mi się rowerowanie po okolicy prawie dwa lata temu, kiedyśmy z Meteorem dopiero co zaczęli się bawić. Oczywiście zero giepsa, po mapach, parokroki, spoilery, intuicja. Ale kilka skrzynek znaleźliśmy (M. nawet dwie po drodze założył) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszamy ponownie :) Keszy się od tamtego czasu troszkę namnożyło, a okolice mamy piękne :)

    OdpowiedzUsuń