środa, 31 sierpnia 2011

S4ne w sobotę - Chojnice i okolica

Spokojnie sobie (prawie) rano wstaliśmy po wieczornym ognisku... i szlajaniu się po lesie. Do tej pory nie wiem co mnie podkusiło żeby w nocy po lesie łazić w InO.. pod koniec już słaniałam się ze zmęczenia, cały dzien skupienia za kółkiem i parę wieczornych piwek zrobiło swoje. Części trasy w ogóle nie pamiętam, chyba przespałam na "stojąco-chodząco" :P Ale przynajmniej ostatniego miejsca nie zajęliśmy, dzięki Qbackiemu, który nas dzielnie wspomagał ;) Zdjęć niestety nie mam, Mieszko chyba coś tam robił ale jeszcze nie mam do tego dostępu ;P
Plan był taki, aby udać się do Chojnic i tam nałapać skrzynek miastowych, wstępnie ustawialiśmy się z tATO. Po głębszym zastanowieniu uznaliśmy, że pojedziemy wcześniej (wcześniej czyli ok. 10 ;) i zbierzemy te skrzynki, które tATO juz ma a później się dogadamy przez tel. Zebraliśmy się więc i ruszyliśmy. W tak zwanym międzyczasie spotkaliśmy Wrzosową rodzinkę w drodze na keszowanie. Udaliśmy się więc z nimi :) Oni z kolei byli wraz z Zaboją i synkiem :) I nagle okazało się, że jest nas cała kuuuupa.
Pierwsza sktzynka podjęta w tak dużej grupie to Chocimski młyn (OP1CDA) gdzie Zaboja po prostu wręczył nam kesza do wpisu.. cóż, duża grupa ma swoje uroki ;)
Później podjechaliśmy kilkaset metrów po skrzynkę zamknietą w starym Dworku chocimskim (OP1D32), gdzie chłopaki wleźli do środka i ofocili fajne rysunki na ścianach, niestety ciemno było a aparacik ustawiony na auto i większość fotek jest rozmazana :((
Na szczęście kilka sie udało. Fotka cyknięta ręką Mieszka :)
 Przy okazji kolejnego kesza w lesie nasz Lanos zarobił zlotową naklejeczkę :)
A było to przy okazji kesza Dupa sarny (OP2A87)... im więcej skrzynek znajduję tym mniej podobają mi się kesze zakładane od czapy, z okazji przysłowiowej dupy sarny, schowane grom wie gdzie, do tego zakopane, pośrodku lasu przy "charakterystycznym" drzewku jakich w lesie bez liku... Tiaaa... a żeby je znaleźć to trzeba być upartym (jak np. Nickiel) albo mieć nosa jak Wrzos, któremu to właśnie udało się odkryć pudełko. W którym znajdowały się prawdziwe skarby, tj. sznurek do bielizny, metrów kilka, kolor niebieski... ;) Ehhh. Przynajmniej fajna ekipa, fajna pogoda :) Ja oczywiście nie przeczuwając, że będziemy się po lasach szlajać znów na miastowo ubrana ;P
 A to fota przy stawie 3G (OP2ED7) do którego szliśmy przez las i pokrzywy (bardzo piekące) i kleszcze i komary i pająki i inną naturę... ja tam w pewnym momencie wróciłam do auta, reszta poszła po kesza i go znalazła. Zdjęcie robił Zbyszek, który dotarł dalej niż ja ;)
 Później nasza grupa zrobiła się jeszcze większa, bo dołaczyli do nas tATO w pełnym składzie. I tak pojechaliśmy do Chojnic.. na 4ry auta. Po drodze powstało małe zamieszanie, bo ja osobiście nie wiedziałam gdzie się kierować więc w mieście zatrzymałam się na pierwszej lepszej w prawo, tATO pojechał za mną, tam dopiero wspólnie ustaliliśmy czego będziemy szukać. Jak już zajechaliśmy pod Denkmarplatz (OP3DA3) dojechały Wrzosy i Zaboja. Szukanie kesza w tak dużej grupie jest niesamowite, ludzie w ogóle zupełnie nie zwracają uwagi - toć od razu widać, że turysty :D i to jeszcze z dziećmi. Plac został dość dokładnie obszukany, a Nickiel znalazł kesza. Po prostu, nawet nie zauważyłam kiedy... Powtórzę się może, ale szukanie w tak dużej grupie ma swoje zalety... ;)

Na parkingu tuż obok zostawiliśmy swoje keszowozy i dalej poszliśmy z buta.

Parę keszy dalej dotarliśmy nad multaka złożonego z czterech skrzynek Mosty (Finał OP319D). Zdobyć tego kesza można na dwa sposoby. Pierwszym jest rozwiązanie skomplikowanych zagadek matematycznych, a drugi "na brutala". I wstyd przyznać, ale wybraliśmy tą druga opcję. Tym bardziej, że w tak silnej ekipie metoda brutalna była najłatwiejsza ;)
Udało nam się znaleźć 3 z 4 skrzynek, więc źle nie jest. Ostatnia najprawdopodobniej wsiąkła. Ale co się wszyscy naszukali.... ;)
 Bardzo przyjemny ogólnie jest ten park, tylko trochę gdzieniegdzie rozkopany...
 Troszkę nas ta szukanina zmęczyła. Zdecydowanie było bardzo ciepło.
 Po odnalezieniu Mostów, próbie odnalezienia Bazaru (OP2F35), którego nie ma i skierowaniu się w pobliże centrum i podjęciu Słupa (OP3C4D) przy okazji zakupów w pobliskim sklepie... nasza grupa trochę się rozeszła. My poszliśmy nieco szybciej, żeby po drodze podjąć Farę (OP27B5) i Chojnicki rynek (OP2236). Wszyscy razem szukaliśmy Kultu (OP3039), całą ekipą rozleźliśmy się po caałym rynku, aż w końcu spojlerowa piosenka nam podpowiedziała gdzie szukać, to i się znalazł.
Usiedliśmy sobie na ławeczce i się wpisujemy, aż tu nagle podchodzi do nas gostek i mówi, że Kultu pewnie szukamy i że raczej skrzynki nie ma o.0
Przez chwilę byliśmy skonsternowani... szybko okazało się, że to okoliczny keszer i biedak nie wiedział (bo i niby skąd) z kim ma doczynienia ;))) i taką niezwykła rozmowę usłyszałam:
[o]koliczny keszer: - ja to mam 5 skrzynek znalezionych, ale wiecie jak to jest, czasu nie ma żeby szukać.
A wy to ile macie?
[t]ATO - dzisiaj znaleźliśmy 7...
Opis niestety nie odda całego komizmu sytuacji (nam było wesoło, młodemu keszerowi pewnie nie do końca) ale i tak cała sytuacja była bardzo sympatyczna :)
Później nasze ekipy się rozeszły, tATO, Wrzosy i Zaboja pojechali gdzieś "za miasto" na rybę, a my znaleźliśmy super kanjpę (bardzo polecamy tuz przy starówce, bar "Roma") gdzie mają pyszną pizzę a jeszcze pyszniejszy Dewolaj (za cholerę nie pamiętam jak to się pisze), na który wprawdzie trzeba nieco poczekać (jest robiony "na świeżo", nie mają mrożonek) ale warto poczekać.

Za 10 zł dostałam cały talerz żarcia, nie wcisnęłam tego w siebie nawet ;) Po jedzonku poszliśmy dalej keszować.
 Miasto ogólnie jest bardzo ładne.
 Odwiedziliśmy chyba wszytskie kościoły w Chojnicach, co mi się często nie zdarza.. Jeden zapadł mi szczególnie w pamięć Chrystusa Króla (OP3358).
 Byliśmy też w Dolinie śmierci (OP116A). Ciekawe miejsce, umieszczone w takim zakątku, do którego aby dotrzeć, trzeba wiedzieć dokładnie gdzie iść ;)
 Musieliśmy samochodzik zostawić przy drodze, chociaż później się okazało, że można było driveina zrobić. Nie było by jednak takiej frajdy ;)
 Bardzo fajny był budynek Starych koszarów (OP27E6). Taki ładny.
 I ciekawa okolica ;)
Jeszcze front bardziej z bliska i my z keszem ;)
 Był też White eagle (OP2818) :)
I był też CHDK (OP2F17) na budynku którego ostał się hisotoryczny napis.
Nam jak zwykle było wesoło ;) A co miało nie być ;) "Wciśnij"
 Wtedy też po raz pierwszy próbowaliśmy podjąć kanały (OP1CEB) ale jakoś się nie udało, ja już nieco zmęczona siedziałam w aucie i czekałam jedynie na wyniki wyprawy.
Ostatnim ciekawym miejscem z którego jeszcze są foty to Światowid (OP2865).
Później wróciliśmy do Sworów niestety się mocno ochłodziło, więc zamiast kąpieli w jeziorze był (lekko)ciepły prysznic i ciepłe ubranko, które w moim przypadku okazało się nie do końca zabrane z domu (zapomniałam polaru - dzięki temu kolejne dni to ciągła zmarzlina).

Ogólnie to jak przyjechaliśmy do ośrodka, ognisko już trwało w najlepsze, a ja uparłam się, że chce jeszcze podjąć nocną skrzynkę - drzewa mają oczy, więc nie piłam, co by nas zawieźć na miejsce. Na szczęście szybko się ściemniało i po niedługim czasie mogliśmy wyruszyć.
Generalnie jestem bardzo zadowolona z podjęcia tej skrzynki, była bardzo fajna, chociaż niespecjalnie zaskakująca. Naczytałam się wcześniej to i wiedziałam czego się spodziewać. Mimo wszystko patent bardzo dobry, na gwiazdę zdecydowanie zasługujący. Trzeba będzie u nas na podlaskiej ziemi też zrobić coś nocnego.
Skończyliśmy szukać w samą porę, na nosy spadały nam już pierwsze krople deszczu. Zapowiadali wprawdzie deszcz w tych okolicach, ale na 17tą. Zaczęło padać około 21 (tak sądzę) i jak lunęło... Nic nie widziałam spoza deszczu, nawet szyby nie chciały odparować. Wolniutko się dotoczyliśmy do ośrodka. A tam wszyscy stali pod daszkiem i raczyli się napojami "energetyzująco - rozgrzewającymi" ;) oj było wesolutko. Mimo przemoczonych butów humor jakoś nie opuszczał. Rozpracowałam przywiezione 1,5l bimbru z "białostockiej ziemi" na rozgrzewkę wśród tych wszystkich, którzy chcieli się kieliszkiem wśród ogniska uraczyć :)

Ogólnie było zimno, mokro i wesoło :)

Koszmar przeżyłam w nocy jak musiałam wyleźć z ciepłego śpiwora w nocy na ten zimny deszcz.. 
piwo zechciało uwolnić się do natury...  na samą myśl o tym nadal mam dreszcze z zimna :P

wtorek, 30 sierpnia 2011

Co to był za wyjazd... S4ne v.3 - 26 VIII 11

W sumie z całego wyjazdu przywieźliśmy około 700 zdjęć... Nie zmieszczę tu wszystkich, chociaż bym chciała. Wybranie najfajniejszych też będzie trudne... Genialna ekipa była, a więc i świetna atmosfera. Baardzo wesoło :))) Jeśli ktoś nie lubi długich wpisów, to przynajmniej niech zdjęcia obejrzy... ;))))
Wstaliśmy już o 2 (rano? w nocy? dla mnie to bardziej noc była) żeby jak najszybciej ruszyć w trasę i jak najszybciej dotrzeć do celu... wszak trasę mieliśmy ustaloną po keszach ;)))
Kierowcą byłam ja, to dopiero wyzwanie ;)
Na pierwszy ogień poszły skrzynki po trasie Pod latarnią (OP008B) i Stara cegielnia (OP0E67). O ile latarnia była przyjemnym rozprostowaniem nóg driveinem, to pod cegielnię nie polazłam :P Miastowo się ubrałam, sandały i sukienka... a tam mokro, zimno i w ogóle pająków pełno.. :P
Rano było jeszcze... Ale słonko już pięknie przyświecało :) Chłopaki poszli w kierunku światła i wygrzebali kolejną poranną skrzyneczkę Studzienka (OP1807), już w Sierpcu.
Szukaliśmy tam również keszyka Fontanna (OP2F32) ale nie znaleźliśmy. Moim zdaniem kesza nie ma.. ale głowy za to nie dam.
 Później podjechaliśmy po Park Korczaka (OP2F31) i Skansen (OP1D92), to były szybkie skrzyneczki.

 Skansen to drive in... Chłopaki otworzyli po pierwszym piwku z okazji posiadania, własnego osobistego szofera... który nawet dba aby się piwo nie wylało.. czekam na zdjęcie Mieszka, z tym piwkiem w lanosowych podstawkach ;))) Tymczasem pojechaliśmy do Torunia, po drodze podejmując jeszcze Rilax ;) (OP11AA).
W Toruniu zaparkowaliśmy pod pierwszym keszykiem Kościół św. Katarzyny (OP2EC5) a dalej poszliśmy z bucika.
Pogoda nam dopisywała :) Było baaardzo cieplutko i słonecznie. Keszyki w niewielkich odległościach. Miejscowość turystyczna, ludzie przyzwyczajeni do dziwnych zachowań turystów ;))) Takie keszowanie to lubię :D
Poszliśmy do najbliższego Zegara słonecznego II (OP28B4) gdzie niestety tuż obok typowanej przez nas miejscówki stał sobie pan. I stał sobie... i stał, aż w końcu nam się znudziło stać i sobie poszliśmy dalej, z silnym postanowieniem, że podejmiemy ją w drodze powrotnej.
Budynek teatru, przy którym był kolejny kesz (OP28DD) jest bardzo bardzo fajny :)
 Później seria skrzynek w pobliżu murów :) Piękny jest ten Toruń, zawsze z przyjemnością powracam do tego miasta poznanego podczas szalonych czasów studenckich.... :)) Poniżej zdjęcie ciekawego napisu na budynku, który jakiś nadgorliwiec częściwo zniszczył...
 Cieepluusio było po drodze do tych keszyków :)
 Poniżej zdjęcie maskujące przy keszu Wodospad przy starym młynie (OP2D96). Keszyk jest tam tak zmyślnie ukryty... na samych oczach, kto chce zobaczyć to zauważy od razu. Bardzo sprytnie ;)
 A tu już drugi wodospad, tym razem na starówce (OP2D94), gdzie Mieszko zlazł zanim doczytaliśmy, że złazić nie trzeba. Ale to nic ;)
Poniżej zdjęcie pod tytułem "co to za rzeka". Do tej pory nie jestem pewna, czy chłopaki oby na pewno  żartowali, że nie wiedzą ... :)
 Humory dopisywały po drodze do kolejnej skrzynki. Fota z moją "ulubioną" restauracją Zamkową, która już zamkową nie jest, ale za to jest ewenementem w architekturze średniowiecznej - jak z resztą widać ;))
 Zegar słoneczny numer IV (OP28F6) podjęty sposobem na fotografa i turystkę ;) zdjęcie całkiem śmieszne wyszło, ale nie umieszczę tu niestety z obawy przez zbytnim spojlerowaniem ;) Gdyby nie kesz nawet bym tak wysoko głowy nie podniosła, żeby ten zegareczek zobaczyć ;)
Jeszcze tylko ostatni zegar słoneczny III (OP28B3) (strasznie dużo tych zegareczków w Toruniu) i pod krzywą wieżę (OP03BF), której nie udało się odnaleźć niestety :( Info w keszu jak wół wskazywało na miejsce, w którym szukaliśmy, niestety pudełka raczej brak.
 Amerykę południową (OP3CD1) podejmował Mieszko z Nickielem. Żeby zbytniej uwagi nie wzbudzać... ;)
Z tej okazji zrobiliśmy ze Zbyszkiem zdjęcia w parku nieopodal, gdzie kaczki przywykłe do dokarmiania przylazły jak gołębie, prawie pod stopy ;)
Kilka keszy później dotarliśmy pod budynek lasów państwowych (OP3325) gdzie w swej genialności znaleźliśmy, nie jeden a dwa kesze ;) To się nazywa umieć szukać :D 
 Niedzwiedź, a może dźwiedź? :)
W okolicy kolorowych fontann, w których biegało dużo dzieci i ja zapragnęłam zanużyć się w chłodnej wodzie... Chłopaki wpadli na pomysł, żeby umieścić keszyka w samym środku fontanny, tak żeby trzeba było się nieco zamoczyć :D W pobliżu podjęlismy dwa wirtuale Fontanna (OP0F8C) i polowanie na planetoidy (OP189A).
Chciałabym kiedyś zobaczyć, jak to wygląda z podświetleniem.
 W dobrych humorach "podjęliśmy" również wirtuala Geosztabowa  (OP003C) :) "Tu, tu jest to miejsce" :)))
Pikne miasto :) Troszkę sobie pozwiedzaliśmy.
 Zrobiliśmy sporo zdjęć różnych ciekawych budynków,wręcz caałe mnóstwo :) Nie ma jednak sensu ich wszystkich tu wrzucać. Tylko kilka... ;)
 Zrobione w drodze pod planetarium, gdzie keszyk został podjęty w dużej grupie turystów. Dość łatwo się zgubiliśmy i nikt na nas zbytniej uwagi nie zwracał ;) Wszak też turystami jesteśmy ;) Później poszliśmy po Azję (OP3D51) gdzie Nickiel wykazał się (po raz kolejny) godną pozazdroszczenia zaciętością i wyciągnął keszyka, chociaż wyglądało to co najmniej dziwnie.. ale cóż. Turysty... :D
A jak już wyciągnął, naszym oczom ukazał się niczym nie skalany logbook... FTF czy jak? :)
 Kolejna skrzyneczka, też sprawiła nam dużo radości. A było to pudełeczko schowane przy Teatrze im. Wiliama Horzycy (OP2EB5) co się naśmialiśmy to nasze :) Na długo zapamietam tekst: "Znów nikt Mieszkowi nie powiedział?" :D Oj tam, może raz czy dwa zdarzyła się tylko sytuacja, że człowiek się już dawno wpisał a Mieszko kesza nadal szukał. A Nickiel to lubi zmylać, oj lubi ;) 
Zdjęcie kamuflujące wyszło genialnie ustawione, niestety nie mogę tu umieścić bo byłby to paskudny spojler.. Szkoda, bo wesołe jest co nie miara :D Więc fota w pobliżu, gdzie nadal wszyscy są uśmiechnięci. A poniżej Zbyszek pokazuje jak naturalnie się do zdjęcia ustawił przy odkładaniu skrzynki :D Myślał, że się spóźnię ze zdjęciem, ale mój aparat szybki.. ;)
 Nieznaleźliśmy tez skrzynki Mury miejskie pasjonują (OP326D). Może juz trochę osłabieni byliśmy... Miejsce przed cywilem obszukaliśmy dokładnie, ale ja bym stawiała na drugą stronę muru, bo tam gdzie szukaliśmy to raczej jej nie ma.
W każdym bądź razie, mury są faktycznie są bardzo ciekawe :) 
  I w ogóle ciekawe jest całe miasto.
 Powoli, zataczając małe kółeczko, zaczynaliśmy się zbliżać do auta. Podjęliśmy też drugą próbę zdobycia skrzynki Zegary słoneczne 2, przy której wcześniej stał Pan. Tym razem stały rowery i skrzynka pozostała sobie niepodjęta :P Chociaż chłopaki się przyczaili, jako te czajniki ;)
 W drodze do S4nych podjęliśmy jeszcze keszyka Miejscu Pamięci w Kończewicach (OP2CD6) gdzie zrobiłam  kilka ostatnich fotek, wdzięczne miejsce.
 A później już nad samym jeziorkiem należny odpoczynek :)) Rozbiliśmy namioty i zaczęliśmy się raczyć wszelkimi dobrami :)
Takimi jak zupki chmielowe i inne takie :)
Na sam koniec pięknego dnia jeszcze kąpiel w przyjemnie chłodnej wodzie jeziorka...
I można było zacząć integrować się przy ognisku :)

Pierwszy dzień był bardzo udany, pogoda była piękna i w ogóle super :)

W następnym roku będę tak kombinować, żeby spędzić tam co najmniej tydzień ]:->