poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Wyprawa na wschodnie kresy

Pogoda zamówiona już działa, więc nie ma po co w domu siedzieć :) Trzeba kesze zbierać :)
Tym razem wypad z Kasią (Huma) i Mieszkiem. Dzisiaj duużo zdjęć.

Najpierw zgarnęliśmy Duchowego keszyka tuz przy trasie  Mogiłka (OP3625), szybka i miła skrzynka. Taka w sam raz na rozgrzewkę :) Później już było tylko ciekawiej.
Do kesza Kolonia Słojniki (OPD2D87) były całkiem przyjemne szutrówki, więc dotarcie bez problemu.
Widoczki prześliczne :)
A obok kopalnia :)
Pogoda prawdziwie zamówiona.
Keszyk Wysokie Laski (OP2D39), na szczęście nie sprawił nam zbyt wielu kłopotów, oprócz dyskomfortu który powodowała nadmierna ilość latających gzów :/ Wysuszyliśmy pudełko, nowy woreczek i hop z powrotem do dziurki :)

Następne były Geniusze (OP0B1B) gdzie Mieszko z poświęceniem wydobył kesza z krzaków, Huma zbierała jabłka a ja cykałam fotki ;)
Autofoto :)
W mojej lanserskiej (ulubionej) bluzie 'loff new york' :)
Niewiele mówiący z nazwy kesz Teda Sokółka (OP1283) okazał się być całkiem przyjemnym drive-in, wprawdzie stoi tam szlaban, ale tuż obok jest wyjeżdżony, wąski przesmyk ;) którym udało nam się przemknąć ;)

 Hej, do następnego :)
Samotny misio leży sobie w pudełku.
Po drodze mieliśmy ze wszystkich stron pięęękne widoczki i otwarte przestrzenie  :) W zdjęciach wspomogła mnie Huma. Jednak ciężko jest pstrykać foty i prowadzić auto :P
Pod Zużytym wzgórzem (OP2E0C) nie robiliśmy żadnych zdjęć. Niebieska woda za bardzo kusiła... Trzeba było szybko ruszać, zanim ktoś by chciał zrezygnować z dalszych poszukiwań ;)
 Za to w Bohonikach (OP03B6) i okolicach powstało ich wiele. Goniła nas rzuba, na szczęście pogrzmiała tylko i poszła sobie w drugą stronę.
Samego cmentarza nie zwiedzaliśmy, wszak liczą się tylko statystyki :D (oprócz przymusowego zwiedzania Mieszka, który ratował mój ulubiony długopis ;)
 W poszukiwaniu ściętych krzaków ze spojlera. Skrzynkę w sumie znaleźliśmy dość łatwo.,
W miłych okolicznościach przyrody wykonaliśmy serwis - trzeba było niestety wymienić całe pudełko. Wieczko się nieco odkształciło i nie było już szczelne.
Odratowaliśmy co było do odratowania, daliśmy nowy logbook, bo obydwa stare były w rozsypce, i kesz jak nowy ;)
Stary (pewnie oryginalny) logbook wygląda tak. Pomimo tego, że to kesz cmentarny, to stwierdziliśmy że nowy pojemnik obejdzie się bez prochów... Mamy go ze sobą, może w przypływie chciejstwa wyciągnę toto z woreczka i spróbuję pobawić się w układankę ;)
Starmtąd pojechaliśmy na Górę Wojnowską (OP2E10) przekonani, że czeka nas spacer, skoro sam 3po3 napisał, że osobówką się nie dojedzie... na szczęście nie ma ludzi nieomylnych i oprócz jednego incydentu z wysokim kamieniem ukrytym w trawie, spokojnie dojechaliśmy pod samiutką skrzynkę. :)
Po drodze do Kirkutu w Krynkach (OP0FBE) przejeżdżaliśmy tuż obok granicy. Widoki (jw.) przepiękne.
Obawiałam się kiepskiej jakości dróg, na szczęście granica zaskoczyła mnie równiutkim i szerokim asfaltem :)
Tablica pod samym kirkutem wskazuje, że jest tu coś więcej niż kupka gruzu i wysokie haszcze. Sam cmentarz okropnie zaniedbany.
Jedna, jedyna macewa, jaką udało mi się wśród gęstej trawy wypatrzyć.
Okolica za to pięęękna ;)
:)
Sam keszyk wymagał porządków i podsuszenia. Daliśmy nowe strunówki i zabraliśmy śmiecie (np. gnijący brelok :P )
Niedzielnie nam się zrobiło, jak zobaczyliśmy tłumy w Poczopku... Na szczęście kesza udało się podjąć w tzw. międzyczasie, pomiędzy kolejnymi grupkąmi turystów.
Sama miejscówka jest super. Bardzo chętnie kiedyś tu przyjedziemy tylko na zdjęcia i zwiedzanie :)
W celu wpisów zaanektowaliśmy pobliską ławeczkę :)
To był jeden z ostatnich keszy dzisiaj. Skierowaliśmy się na Białystok, żeby po trasie podjąć pozostałe.
Tedowa Kopna Góra (OPBDE) to był nasz ostatni podjęty kesz, ale nieostatni który odwiedziliśmy. Przy okazji podejmowania tej skrzyneczki natknęliśmy się na słynnego z quizów keszera Wąska z rodziną (?) i po krótkiej aczkolwiek miłej rozmowie ustaliśmy że spotkamy się na zlocie S4ne :) Wyjazd zaczyna się robić coraz ciekawszy :)
Podjechaliśmy jeszcze do keszy kopiec Dublaka, gdzie niedawno byliśmy i Arboretum, żeby przy okazji przejazdu Mieszko i Huma mogli je podjąć.
W skrzynce w Arboretum, co ciekawe nadal są dwie buteleczki z %, wciąż nienaruszone. Ciekawostka taka ;) Dorzuciliśmy nowy logbook, stary się rozpadł. A skoro nowy logbook to i nowi, pieczątkowi Zbyszaci :D
Na koniec jeszcze pomniczek z Arboretum i mapka podjętych keszy :)
Lubię takie wyprawy ze 100% skutecznością :))

6 komentarzy:

  1. Cmentarze najlepiej zwiedza się wiosną, i to raczej wczesną, marzec-kwiecień. Już dawno złapałam bakcyla cyklogrobbingu (hasło wymyślone przez Huanna(vide wujek_samo_bro), z którym jeździmy czasem z Meteorem w okolicach podłódzkich). Ale zwiedzanie krzaków obowiązkowe, żadnych wykrętów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. marzec-kwiecień jest w ogóle najlepszą porą na szukanie większości keszy, szczególnie u nas, na Podlasiu gdzie co 3ci kesz jest schowany gdzieś w krzunach i lasach :D ps. nic mnie nie zmusi do włażenia w krótkich spodenkach i sandałach w wysokie krzaki! nawet gdyby ktoś mnie próbował niecnie przekupić słodyczami ]:->, no chyba że sama będę chciała, w co bardzo wątpię ;) :D

    OdpowiedzUsuń
  3. http://1.bp.blogspot.com/-ZSgfIQj83CM/TkgS-fNVA0I/AAAAAAAAAbw/8bLHi1pqKCA/s1600/k11.jpg

    co to za program? :>

    OdpowiedzUsuń
  4. to cachebox :) do odpalenia na windows mobile :) bardzo fajny programik, nie powiem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A nie, myślałam, że to na Androidzie hula, zostanę przy Columbusie i Locus Pro :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z locusa mój mąż korzysta ;) Też fajny :)

    OdpowiedzUsuń