Urlop - Day One - Tax

W podskokach uciekaliśmy z miejsca podjęcia Taxu (OP3820)... oj i to szybkich podskokach. Byliśmy wypryskani cali komarozolem, takim dość silnym, ale co tam komarom :/ krwi były spragnione strrrraszliwie :P Wystarczył malutki skrawek, gdzie skóra nie była pokryta środkiem i siadał tam komar za komarem. Czubek głowy mam pokłuty, a Zbyszek plecy (przez koszulkę żarły...).
Dzisiejsza wyprawa była sponsorowana przez nowe gadżety, które kupiliśmy z myślą o wyjazdach w kolejnych dniach urlopu. Trzeba było je przetestować :) Między innymi mój rower został doposażony w nowy dzwonek na pieszych ]:-> dzwoni dość przeraźliwie i muszę przyznać z szacunkiem, jest baaardzo skuteczny.

 W tym miejscu chciałabym również polecić genialną rzecz jaką jest nerka :) Nie ta naturalna, ale taka doczepiana ;) Dużo się w niej mieści, jest wygodna i to nie plecak :)

Miejsce z zagadki znaleźliśmy praktycznie bez problemu, pierwsza miejscówka gdzie się udaliśmy to był strzał w 10! :) Zbyszek z poświęceniem wydobył kesza z krzaczorów i innych pokrzyw :)

Gdyby nie żarłoczne komary byłoby całkiem przyjemnie, a tak szybko skrzynka, wpis i hejah w drogę.
To jest pierwsza skrzynka, gdzie wypróbowaliśmy swoją nową (dzisiaj zrobioną) pieczątkę :) Przydatna rzecz, a jaki lans ;)))

 Przy okazji przyjemnego, ciepłego dla odmiany, wieczoru reaktywowaliśmy swoją skrzynkę Białostockie Getto(OP331F). Miejsce jest niesamowite, zdecydowanie warte aktywnej skrzynki. Przez 20 minut siedzieliśmy i patrzyliśmy co się dzieje dookoła, żeby wytypować kolejną miejscówkę, gdzie (może) kesz nie zginie. Tym razem na magnes go wzięliśmy, miejscówka jest zasłonięta w newralgicznych miejscach... zobaczymy co dalej. Może tym razem kesz wytrzyma trochę dłużej :P