Tego trzeciego dnia, ja osobiście ledwo wstałam... Wprawdzie rozważaliśmy opcję zostania w Wawie jeszcze jeden dzień, ale po porannym rozeznaniu we wszystkich ranach i stratach, uznaliśmy, że to trochę bez sensu. Byliśmy mocno zmęczeni i gdybyśmy zostali to udało by się nam pokeszować może do 14 i to z różnym skutkiem, więc uznaliśmy, że jeszcze tu wrócimy, a tymczasem powrót do Białego :)
Plan na dzień trzeci i ostatni zakładał zdobycie 32 skrzynek, żeby dobić do 500 znalezień. Zaczęliśmy od pobliskich skrzynek na Kabatach i szło nam baardzo szybko.
Pierwsza skrzynka praktycznie tuż pod domem Folwark Moczydło (OP3008), gdzie miałam pierwsze bliskie spotkanie z wielgachnym pająkiem ;| Nie lubię jakoś tego typu zwierzątek... :P Komary też już nie spały... Ale skrzynka szybka, na szczęście.
Niedaleko podjęliśmy też skrzynkę do której chcieliśmy iść w nocy (jak zasugerowano w opisie), niestety nie udało się... ponieważ teren jest zamykany po zmroku... Uderzyliśmy po nią rano. Pusto było i skrzynkę spokojnie znaleźliśmy.
Mowa o parku Moczydełko, fajne miejsce :) Jak byliśmy mali, takich placyków nie było ;P Dalej, ruchliwą drogą pojechaliśmy po serię skrzynek w przydrożnych kapliczkach i krzyżach.
Stare Kabaty (OP2C6E), którą podejmowaliśmy na fotografa z racji sporego ruchu na pobliskiej drodze.
Temperatura rosła z minuty na minutę, jak wyjeżdżaliśmy było około 19 stopni, 30 minut później już:
Niedaleko tego krzyża znajduje się keszyk Madonna Mrówków, którego nie było w GPS Zbyszka, ale w moim był... z opisu wynikało, że jest gdzieś tam droga utwardzana... Cóż.. droga była, ale utwardzaną bym jej nie nazwała. Jakoś mi się udało jechać po tym błocie unikając wdepnięcia w wodę czy breję. Ale Zbyszkowi nie, chyba był trochę na mnie zły że go tam pociągnęłam :P. Ale kesz całkiem szybko się znalazł, na szczęście dla mnie ;)
Tu już Krzyż z pogranicza (OP31E6):
Nasza lanserska pieczątka ;)
Skrzynka Waflowa (OP2E54) do najlepiej ukrytych skrzynek nie należała... Znaleźliśmy ją na ziemi, zawiniętą w czarny worek, leżała sobie jak śmieć po prostu. Niedługo pewnie zniknie... A sama kapliczka całkiem ciekawa.
Zamość z ulicy Zakamarek (OP3098) doszczętnie obaliła tezę, że mieszkańcy (pod)Warszawy nie zwracają uwagi... Otóż zwracają, i przez chwilę jak tam staliśmy, i przejechały dwa samochody, których pasażerowie uważnie patrzyli co robimy. Trzeba mocno sie było maskować robieniem zdjęć... :P
Blondyńska Matka Boska ;)
Dotarcie do kolejnych keszy zmuszało nas do przebijania się przez chaszcze, głębokie błoto i chmary komarów, ale jakoś daliśmy radę :) od Włochatego Drzewa(OP3173) aż po Wodopój (OP2C24) po kolei prawie wszystkie kesze udało nam się znaleźć, poza chyba dwoma, których prawodpodobnie po prostu nie było. Pod Dębem (OP2C55) było juz przyjemną, miastową skrzynką, gdzie można było bez obawy przed komarami wyciągnąć aparat.
Drzewko robi wrażenie, chociaż nie aż takie jak 1000letni dąb Mieszko.
Wprawdzie skrzynki nie udało się nam wypatrzyć, ale być może jej po prostu nie było. Trochę dalej kręciło się sporo konserwatorów i czyścicieli trawników, być może potraktowali pudełko jako śmiecia.Wszystko to być może. A może to po prostu pomroczność nas dopadła ;) Nie wykluczam.
Dąb jest super, ale ten betonowy kloc w środku już niekoniecznie... :P
Jeszcze ogólna poglądówka, i możemy ruszać dalej do Stajni SGGW (OP2FCC).
Cieszę się, że szlak keszowy zaprowadził nas przed kultowy blok Alternatywy 4 ;) (OP016D)
Przy kolejnym keszu, przy dziwnym czymś, uznaliśmy, że godziny poranne są idealne do keszowania na osiedlach "sypialnianych". Mało ludzi, a jeśli już się ktoś trafi to senny i zainteresowany jedynie własnymi sprawami ;)
Nikt nawet na ns uwagi nie zwracał - przy OP07EB - Ostatnim triangulu na Ursynowie. Jeden, jedyny kesz ukryty w moczówce jaki znaleźliśmy w Warszawie ;)
Krzyż z ulicy Fosa (OP3003) też podjęty bez problemu.
Całkiem ciekawy obiekt.
Przy skrzynce Krzyż znad potoku (OP3002) było całkiem śmiesznie, bo parę kroków obok jest spora budowa, ale keszyk podjęty bez żadnych obaw o odkrycie - sposobem na fotografa :)
Tuż obok jest też skrzynka Nepomucen II (OP2FB1), gdzie musieliśmy poczekać aż z ławeczki na przeciwko pójdą sobie elektrycy, którzy zrobili tam sobie małą przerwę na papierocha :P
Skrzyneczkę podjęliśmy bez problemu, bardzo mało przechodniów tam było. Moje śliczne, różowe trampki już nie są takie śliczne, niestety dożyły swoich dni... :P
W okolicy podjęliśmy jeszcze Termopile (OP206E).
Muzeum Kowalstwa (OP3000) i w drodze na dworzec kilka keszy, z których najmilej wspominam mały sabotaż (OP1E56). Fajnie schowana, ciekawe miejsce.
I zdjęcie kończące - na Zachodnim :)
=^.^=
Małe podsumowanie:
- keszy w sumie podjętych - 88 sztuk (w sumie, wszystkich 503 :) )
- kilometrów przejechanych - około 120, drugiego dnia wyzerował mi się licznik, ale gdzies tak mniej więcej,
- ciągania rowerów po schodach.. też trochę :P
- kilka fajnych pomysłów wynikło i kilka podpatrzyliśmy do wykorzystania, spróbowaliśmy też jak "to robić" w mieście... ;)
Wiemy już teraz, że rower niestety nie nadaje się na masówkę, tylko i wyłącznie samochód.
Ale i tak fajnie było, grunt to dobre nastawienie, doborowa ekipa i dobry humor.
W większej ekipie, fajniejsze keszowanie ;)
btw.
Nie mogę się doczekać wypadu na S4ne ]:->
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz