sobota, 24 września 2011

Na chwilę przed...

...Nickielem, a jakże ;) I to zupełnie niechcący. Z racji takiej, że nie pojechaliśmy dzisiaj tam gdzie mieliśmy jechać, wybraliśmy się po FTFy nad granicą, które pojawiły się niedawno ;)
I tak jakoś wyszło... ale wszystko po kolei.
Mieliśmy najpierw jechać na zakupy, ale uznaliśmy, że zakupy zrobimy wracając. To była kluczowa decyzja.
Pierwsze zaliczyliśmy Czuprynowo (OP3D32). Szybki drive-in z rodzaju tych "grzebnij nogą i kesz twój" ;)
Tu dosłownie tak było, grzebnęłam nogą i kesz nasz ;)
Z racji ładnej miejscówki zostawiłam krecika, który przyjechał z nami ze S4nych. Niech sobie "popatrzy" na jeziorko ;)
Dalej do FTFa w keszyku Pomnik w lesie (OP3D35). Dojazd tam był dość problematyczny, ponieważ znajduje się to niedaleko granicy i tuż obok terenu kolejowego zamkniętego dla cywilów. To wróżyło pewne komplikacje, mnóstwo tam kamer. Postawiliśmy auto tuż obok przejazdu kolejowego i poszliśmy pieszo przez pola po kesza. Musieliśmy niestety przejść przez most, przez rzeczkę nie chcieliśmy. Gdyby był inny samochód może spróbowalibyśmy przejechać, ale tak.. ;)

W międzyczasie zaczął padać deszcz. Do kesza doszliśmy dość łatwo, pudełko też nie wymagało wysiłku do podjęcia. W drodze powrotnej Zbyszkowi  na drodze  mignął samochód Straży Granicznej. Po nas jechali... Stwierdziliśmy, że na 100% będą czekać na nas przy naszym aucie, bo przecież na przełaj i tak uciekać nie będziemy ;)
Grzecznie wróciliśmy łąką do auta, z daleka krzycząc dzieńdobry :D
Panowie bardzo spokojni byli, zapytali dlaczego tu jesteśmy itp. Powód oczywisty - pomnik w lesie. Panowie strażnicy wiedzieli o nim, więc się nie zdziwili, jeden bardzo inteligentnie zapytał nawet czy mamy zdjęcia "bo on nigdy nie widział". Cóż, na prawdę jestem pod wrażeniem inteligencji, piszę to bez ironii, to było takie naturalne i gładkie ;) Oczywiście pokazaliśmy zdjęcia, co już zupełnie uspokoiło stróżów.

Spisali nasze dowody, a w międzyczasie pogadaliśmy chwilę na różne przegraniczne tematy. Dowiedzieliśmy się, że jeśli na pasie granicznym jest jedna osoba to wykrocznie, a jeśli dwie to już przestępstwo.. ciekawe...
A odnośnie robienia zdjęć panowie stwierdzili, że nie wolno fotografować czynnych przejść i różnych takich konretnych obiektów, w przypadku granic zielonych raczej nikt nie będzie interweniował.
Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy dalej. A dalej była Dubnica (OP40E1).  (Tak mi właśnie przyszło do głowy, że szczęśliwym okazał się fakt, że wszystkie strunówki i inne gadżety keszerskie były dzisiaj ładnie spakowane do pudełka... Gdyby pogranicznicy zobaczyli kilkanaście strunówek walających się (jak jest zwykle) po torbie od aparatu, zadali by nam pewnie kilka pytań więcej... ;)
Miejsce przyjemnie i charakterystyczne. Ale mimo wszystko... bliskość granicy na prawdę niepokoiła. Robiąc zdjęcia czułam czyjś wzrok na plecach... (pewnie to tylko wyobraźnia, ale mimo wszystko). Granica jest tuż, parę metrów od tego rogu płotka kapliczki...
 Stamtąd skierowaliśmy się do Drogi do Grodna (OP40DF) i w trakcie jazdy zadzwonił do Zbyszka Nickiel.
Pierwsze jego pytanie brzmiało "i jak wam się dzisiaj maluje szlaki", na co Zbyszek odrzekł mu zgodnie z prawdą że dzisiaj akurat nie malujemy. I Nickiel domyślił się prawdy, a my już wiedzieliśmy że walka o FTFy była sroga. Minęliśmy się dosłownie o minuty :D Nickiel akurat podejmował Pomnik w lesie i wydeptane ślady zauważył więc zadzwonił... powstało w nim podejrzenie, że FTFów nie zgarnie. I okazało się ono prawdą. My już mieliśmy je w garści ]:->
Podjęliśmy przedostatniego kesza (3ci dzisiaj FTF) i czekaliśmy sobie przy nim na Nickiela... Duże, fajne pudełko, zabraliśmy 10 kopiejek a dorzuciliśmy odblask z uśmiechem i gumiano-drutowego kościotrupa ;)


W sumie to dość śmieszny zbieg okoliczności. Ja rozumiem spotkać się pod nowymi skrzynkami w mieście gdzie do centrum mamy parę minut autem. Ale 50 km od Białego? To jest dopiero przypadek ;)))

Po kesza U źródła Biebrzy (OP3D37) pojechaliśmy już razem (zachaczając jeszcze raz o Dubnicę, co by Nickiel mógł też ją podjąć).
 Z mostka przy którym znajduje się pudełko, jest fajny widocznek. Nie wiem czy to aby na pewno źródło Biebrzy, ale fajne chaszcze ;) Na szczęście dla nas, 3po3 to nie hardkor i nie trzeba było się przez nie przedzierać, moczyć tyłka, ani innych części ciała ;)
 Podskoczylismy jeszcze z Nickielem po Sidrę (którą już mamy) bo i tak nam po drodze było. Przy okazji drzuciliśmy tam krecika. A później już do domku.

Jesienna pogoda i wszystko co się z nią wiąże wysysają ze mnie wszystkie siły...

4 komentarze:

  1. Kiedyś pod moją skrzynka w Modlinie przypadkiem spotkało się 30tu geokeszerów. Ze 4 wieloosobowe ekipy postanowiły w tym samym czasie uderzyć na Twierdzę Modlińską :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... to dopiero się nazywa zrządzenie losu ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Atak keszerów, zamiast ataku klonów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja z Wrocławia a Doombie z Mazowsza spotkaliśmy się w połowie drogi przy dwóch FTFach w tej samej chwili w dwa tygodnie po starcie. Po zdobyciu FTFa okazalos się że 200 metrów dalej On zdobył drugiego. :-)

    OdpowiedzUsuń