wtorek, 13 września 2011

IV Białostockie spotkanie integracyjne

Ojoj... co się działo ;)
Ogółem ze Zbyszkiem byliśmy nieco zmęczeni, po całym dniu na nogach, ale co tam zmęczenie ;)

Ze względu na nasze zadania i niemoc przybycia wcześniej celem przygotowania ogniska, zrobił to Nickiel w swojej uprzejmości ;) Więc tym razem przyjechaliśmy na gotowe. Chwilę postaliśmy przy ognisku i zaczęliśmy wypuszczać pierwsze grupy do naszej gry "5 kroków..." (OP3F41) więc niestety zdjęć jest tylko kilka. Tym razem akurat nie zdjęcia były najważniejsze ;)
To będzie pierwsza na tym blogu notka bardziej opisowa niż zdjęciowa.... ;)

Ogółem planowaliśmy nie za trudną grę, do maksymalnie godzinki. Wyszło jak zwykle nieco inaczej ;) Trochę mało czasu mieliśmy na przygotowanie etapów, bo jedynie kilka wieczorów, z czego dwa poświęciliśmy na przejście trasy i umieszczenie skrzyneczek.. Trochę się tłumaczę, ale czymś trzeba ;)
Ogółem pierwsza grupa problem miała jedynie z 3cią skrzynką, ukrytą w znaku stop. Poza nią wszystkie znaleźli bez większych problemów. Ja podziwiam osobiście Bombadila z Agnieszką, że całą trasę (już później po zmroku) przeszli wraz z wózkiem i malutkim dzieckiem ;) Szacun! :))

Drugą była grupa złożona z samych prawdziwych facetów ;) Potraktowali zabawę bardzo poważnie i wszystko co było napisane (nieco z resztą błędnie) w podpowiedziach wykonali co do joty ;) Nawet znaleźli drzewo z krzyżem dokładnie w miejscu gdzie prowadziła podpowiedź... ;) Niestety nie to, o które mi chodziło. (Mea culpa, my podeszliśmy do tej zabawy dość lekko i nieco za słabo przyłożyliśmy się do łopatologicznych opisów. Następnym razem będzie lepiej ;) ) Ostatnia grupa ich wyprzedziła, więc uznałam że najlepiej będzie jak do nich dołączę i wracając zabiorę wszystkie skrzynki. Dotarłam do chłopaków przy 2 giej miejscówce, po krótkiej nocnej przebieżce po lesie ;) Z kolejnymi keszami już nie mieli żadnych problemów ;)

Ostatnia puszczona grupa też się nieco pomieszała - nie przewidzieliśmy, że ktoś może znać aż tak dobrze las, żeby z pamięci i w nocy wiedzieć gdzie niebieski szlak prowadzi. Ja z resztą byłam święcie przekonana że szlak prowadzi tak jak my umieściliśmy skrzynkę... ;) Na szczęście nie zaszli daleko, jedynie kilkaset metrów i domyślili się że coś nie halo ;) Telefony działały, informacja została przekazana, wrócili na "szlak" ;)
Spotkaliśmy się przy keszyku Stop. Uznałam, że już dalej sobie poradzą i nocnym lasem dotarłam do grupy drugiej, która zrobiła się 3cia, a o której już pisałam ;)
 I tak to gra przebiegała... Z niecałej godziny zrobiło się około 2... Nasze założenia były błędne od samego początku ;)

Mam nadzieję, że pomimo pewnych niedociągnięć i niedopatrzeń, których kilka było (wszak ludźmi jesteśmy a to nasza pierwsza taka gra) było miło i przyjemnie :) Trochę czasu poświęciliśmy na przygotowanie wszystkiego, jak życie pokazało, niestety za mało ;) Mimo wszystko jakaś tam frajda z przegonienia kilkunastu ludzi w nocy, po lesie JEST :D

Skrzynka została złupiona, a było tam różności zebranych od znajomych przedstawicieli h. ;) Pendriv, etui, mnóstwo smyczy, długopisów, jakieś monety, znaczki, naszywki, śledzik białostocki - magnes na lodówkę, cała kupa wszelkiego  innego dobra.

I mój autorski pomysł - "Zestaw naprawczy" :) Wydaje mi się, że to może być niezły pomysł na "gadżet" do kesza :)
Zestaw naprawczy składa się z:
- czarnego worka 25l,
- 4rech strunówek w 2 rozmiarach,
- 2 pasków zaciskowych,
- 2 woreczków higroskopijnych,
- 8 logbooków (2 książkowe, dwa mini, cztery mikro),
- 2 informacji na pudełko,
-  kilku recepturek,
- 2 ołówków (jeden mikro, drugi większy)
- temperówki,
- po namyśle dorzuciłam też 2 chusteczki higieniczne, pierwsze zestawy nie były w nie "wyposażone", ale w sumie to dobry pomysł, bo czasem brak takiego dobra w pobliżu, czy to do suszenia pudełek czy innych czynności czyszczących..... ;)

Wygląda to tak:
I w pełnej okazałości:
W krzynce finałowej były dwa i obydwa się spodobały :) Cieszę się!  Pewnie w co większych skrzynkach będę od czasu do czasu zostawiać coś takiego :)

Tak mniej więcej odbywało się spotkanie. Nie wiem co działo się przy ognisku, ponieważ biegałam po lesie ;) Ale podejrzewam, że też smutno nie było ;))))

Nasza gra to nie była jedyna nocna przygoda tego dnia, ale podejmowanie tego kesza zasługuje co najmniej na osobny wpis.... ;)

5 komentarzy:

  1. cieszymy się, że się podobało i polecamy się na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej fajowy jest ten blog! Wreszcie ktoś pisze o geocachingu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zestaw naprawczy to taka... hmm... zminiaturyzowana kieszeń mojego plecaka z tego co widzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem jak wygląda kieszeń Twojego plecaka, ale w zamyśle miało to być małe, wszędzie się mieszczące, co za tym idzie mobilne i pełne wszytskiego co się przy keszowaniu przydaje ;)

    OdpowiedzUsuń